Projektowanie uniwersalne zmieni polską szkołę! Uwaga na groźne zmiany w preambule podstawy programowej
Komunikaty
Hanna Dobrowolska
6.05.2024 (aktualizacja: 29.05.2024)
Obejście pozycji „przeciwnika” przed głównym atakiem w roku szkolnym 2025/2026. Tylko tak można określić propozycje, jakie ostatecznie znalazły się w projekcie rozporządzenia opublikowanego przez Ministerstwo Edukacji Narodowej dotyczącego zmian podstawy programowej. Podkreślmy, że „przeciwnikiem” władz resortu jest Polski Naród, bowiem każdy Polak był kiedyś lub jest uczniem polskiej szkoły.
Oświata jest obecnie poddawana głębokiej operacji na otwartym sercu, przy czym nie jest to operacja ratująca życie. Wręcz odwrotnie! Zabieg ma usunąć istotę funkcjonującego organizmu i zastąpić ją mechanizmem, który uczyni polską szkołę w pełni przystosowaną do Europejskiego Obszaru Edukacyjnego, tworzonego pod dyktat UE. Obecnie procedowane zmiany traktatowe mają podporządkować edukację zarządzaniu z Brukseli i zlikwidować narodową oświatę, a podstawy programowe, jakie proponuje nam minister Barbara Nowacka, powstały w tym duchu i temu służą.
Każdy, kto jest rodzicem, dziadkiem, pracownikiem oświaty lub po prostu obywatelem Polskiego Państwa, powinien przyjrzeć się faktycznym zamiarom urzędującej ekipy i rozszyfrować cel postawiony przed wynarodowioną szkołą. Jest nim likwidacja suwerenności. Historia bez nazwisk polskich bohaterów i faktów, budujących narodową dumę i tożsamość, język polski bez znajomości całego tekstu „Pana Tadeusza” i odniesienia lektur do własnych przeżyć i doświadczeń – to atrapy tych przedmiotów, które płynnie można będzie przystosować do unijnych założeń programowych.
CZYTAJ TAKŻE: Hanna Dobrowolska: Wrogie przejęcie polskiej oświaty przez UE wymaga sprzeciwu
Wiele już napisano i powiedziano o zubożonych listach lektur, o pozbawieniu narodowego ducha nauczania historii Polski, o skandalicznej likwidacji przedmiotu historia i teraźniejszość, o wątpliwym unowocześnianiu metodyki, sprowadzającym doświadczenie ucznia do kontaktu ze światem cyfrowym, o infantylizacji nauczania matematyki itd. Uwagi zgłoszone w ramach tzw. prekonsultacji społecznych – w liczbie ponad 50 tysięcy! – zostały wykorzystane do dokonania pewnych zmian uspokajających opinię publiczną, ale jedynie tam, gdzie korekta nie narusza głównych założeń przyjętych przez lewicowy resort, nadal konsekwentnie realizowanych [jak np. w zakresie nauczania historii, gdzie wcale nie uwzględniono kluczowych zastrzeżeń przesłanych do MEN].
Brzmienie projektu rozporządzenia nie pozostawia złudzeń, iż taktyczne „ustępstwa” wobec nacisku zjednoczonych środowisk rodzicielskich i nauczycielskich, związków zawodowych i części mediów wcale nie zmieniają „jedynie słusznej linii”. Wobec zapowiedzi głównej reformy programowej za rok te poprawki są sondażem poziomu oporu społecznego oraz probierzem jego wytrwałości i inteligencji. Co więcej, gdyby nie bliskie wybory do europarlamentu i wahające się słupki poparcia nawet taka korekta mogłaby wcale nie zaistnieć.
Zwróćmy jednak uwagę na to, co dotychczas umknęło uwadze analityków podstawy programowej. Co kryje się w jej wnętrzu i uzasadnia tezę o operacji na otwartym sercu? PREAMBUŁA!
PREAMBUŁA podstawy, która nie była poddana konsultacjom społecznym, nie była dotychczas przywoływana i pojawiła się w niebezpiecznie zmienionym brzmieniu właśnie teraz – w gotowych projektach załączników do obu rozporządzeń. A oto brzmienie kluczowego interesującego nas fragmentu zaktualizowanej preambuły:
W celu ograniczenia potencjalnych barier uczenia się nauczyciele stosują w pracy z uczniami założenia uniwersalnego projektowania. Uczniom z niepełnosprawnościami, w tym uczniom z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu lekkim, nauczanie dostosowuje się do ich możliwości psychofizycznych oraz tempa uczenia się, wprowadzając racjonalne usprawnienia [….]
Dlaczego projektowanie uniwersalne jest tak groźne?
Uniwersalne projektowanie to jedno z kluczowych założeń neomarksistowskiej koncepcji inkluzji w edukacji globalnej! Jego brak w polskim – dotychczas narodowym – prawie oświatowym dostrzegli czujni strażnicy przestrzegania dyrektyw unijnej edukacji. Zawczasu więc – z obejściem Prawa Oświatowego – wpisali je chyłkiem do rozporządzenia o podstawie programowej, wykonując kolejny krok w kierunku Europejskiego Obszaru Edukacyjnego.
Czym jest w swej istocie projektowanie uniwersalne i dlaczego jest takie groźne? To kluczowy instrument realizacji idei dostępności, która jest pojęciowym wytrychem otwierającym wrota dla inkluzji, czyli tzw. włączenia wszystkich. Wszystkich – czyli wszelkiej „różnorodności społecznej”, bez barier, bez ograniczeń, bez… wymagań i racjonalnego rozeznania możliwości uczniów. Równość bez granic, za cenę jakości nauczania. Oczywiście jakości pojmowanej w tradycyjny sposób, jako osiągnięcie wysokiego intelektualnego poziomu, opartego na rzetelnej wiedzy ucznia i konkretnych umiejętnościach.
Projektowanie uniwersalne zakłada rozwiązania użyteczne dla wszystkich w jak największym zakresie. Przejęte zostało z architektury i organizacji przedsiębiorstw, a następnie implementowane do edukacji. W dydaktyce określane jest jako projektowanie uniwersalne w edukacji (universal design for learning – UDL).
Równościowa – by nie powiedzieć lewacka – idea inkluzji [o której kilkakrotnie pisałam na tych łamach] i metoda projektowania uniwersalnego są ze sobą ściśle związane. Uniwersalnym projektowaniem w edukacji określa się zasady opracowywania programów nauczania i scenariuszy zajęć, które – według teorii – umożliwiają ich realizację bez względu na stan zdrowia uczniów, ich możliwości psychofizyczne czy pochodzenie etniczne.
Zwolennicy inkluzji podnoszą, iż właśnie dzięki projektowaniu uniwersalnemu treści programowe będzie można dostosować do możliwości uczniów niepełnosprawnych intelektualnie. Nie trzeba chyba dodawać, iż stanie się to kosztem pozostałych uczniów – tych, którym owa „uniwersalność” wcale nie jest niezbędna do nauki.
Groźna utopia
To groźna utopijna wizja niemożliwej do zrealizowana edukacyjnej szczęśliwości, zmieniająca całkowicie cele edukacji. Dostępność jest postrzegana w tej pseudoedukacji jako ważniejsza od samych treści nauczania i właśnie dlatego zapis o projektowaniu uniwersalnym jest tak istotny.
W poprzedniej wersji preambuły mówiło się o uwzględnieniu potrzeb uczniów niepełnosprawnych, w obecnej pada stwierdzenie znacznie ogólniejsze i bardziej radykalne, nakładające bezwzględny obowiązek na nauczycieli :
W celu ograniczenia potencjalnych barier uczenia się nauczyciele stosują w pracy z uczniami założenia uniwersalnego projektowania […]
„Potencjalne bariery” mogą dotyczyć każdego ucznia i być spowodowane dowolną przyczyną, dlatego należy je zawczasu ograniczać poprzez stosowanie przez nauczycieli projektowania uniwersalnego! Ma ono uprzedzać problemy i nie doprowadzać do ich zaistnienia, a nauczyciel winien stosować projektowanie uniwersalne od początku, a nie pod wpływem określonych konkretnych przyczyn. Według teoretyków UDL edukacja tradycyjna jest statyczna i ignoruje bariery. Nacechowana negatywnie i odrzucona ma być wypierana przejściowo przez edukację dostosowaną, projektującą edukację osobno dla różnych grup uczniów, by likwidować zaistniałe bariery. Lecz wkrótce należy osiągnąć ideał – edukację opartą na projektowaniu uniwersalnym UDL, proaktywną, projektującą edukację dla wszystkich bez wyjątku – więc bez barier.
Rolą nauczyciela w UDL jest mnożenie metod i proponowanie rozmaitych wariantów „dla wszystkich”, dawanie szansy na dowolny wybór każdemu uczniowi, podążanie za jego swobodnymi decyzjami i działaniami, zakończone ocenianiem nieformalnym na poszczególnych etapach działań każdego ucznia. Jak tego dokonać w przepełnionym zespole klasowym i wobec różnorodnych niepełnosprawności – oczywiście nie napisano w preambule. Kto i jak zweryfikował tę metodę narzucaną obecnie jako obowiązek każdemu nauczycielowi – nie można się dowiedzieć z żadnych naukowych opracowań.
Projektowanie uniwersalne ma funkcjonować zupełnie niezależne od orzeczeń o niepełnosprawności, które jako ograniczające i stygmatyzujące mają zostać zlikwidowane. Każdy ma prawo do wszystkiego, więc po co określać zakres indywidualnych potrzeb w orzeczeniu? Pedagogika specjalna ze swoim imponującym dorobkiem drży przed tym kosmicznym absurdalnym projektem, który zaprzecza potrzebie jej istnienia.
Globalny cel inkluzji
Inkluzja wytycza globalny cel, jakim jest stworzenie społeczeństwa włączającego [inkluzyjnego], ponadnarodowego i mobilnego. Nieliczne publikacje wskazują bez ogródek na prawdziwy zaplanowany zasięg inkluzji:
[…] dominująca na świecie koncepcja inkluzji wiąże się z zaspokajaniem potrzeb osób niepełnosprawnych. Inkluzja jest jednak zjawiskiem o znacznie szerszym zakresie. Ta sama praktyka edukacyjna powinna obejmować nie tylko osoby niepełnosprawne, ale wszystkich, bez względu na wiek, płeć, rasę, status społeczny czy pochodzenie etniczne, miejsce zamieszkania, język, religię, orientację seksualną, migrację i inne uwarunkowania. Włączając edukację włączającą dla wszystkich, konieczne jest dostrzeganie sygnałów informujących o nierówności ludzi i podejmowanie działań w celu ich eliminacji
Jasnym jest, że nowa preambuła postrzega „potencjalne bariery” tak szeroko, jak w powyższych sformułowaniach, i zapis o projektowaniu uniwersalnym ma odniesienie do wszystkich, a nie tylko wobec uczniów niepełnosprawnych. Mowa jest o nich dopiero w kolejnym akapicie rządowego projektu rozporządzenia. Stosowanie uniwersalnego projektowania będzie więc obowiązkiem nauczyciela i obejmie wszystkich, którzy przestąpią progi polskich szkół. Uczniowie LGBT+, obcokrajowcy, wyznający prawo szariatu, nieposługujący się polszczyzną w wymaganym zakresie, o orientacji seksualnej nieakceptowanej w polskich normach kulturowych i religijnych – wszyscy mają prawo do zabezpieczenia ich indywidualnych potrzeb edukacyjnych. Nauczyciel zaś ma tak dostosować swoje metody nauczania, by potencjalne zagrożenia uczniowskiego dobrostanu zawczasu likwidować.
Uniwersalne projektowanie w edukacji [ UDL] to podejście, które ma uwzględniać indywidualne cechy osób uczących się za wszelką cenę, także za cenę jednolitych wymagań i wspólnych celów, które dotychczas spajały szkolny system. Pociąga to za sobą zasadniczą zmianę sposobu postrzegania roli ucznia, który od teraz ma zarządzać procesem swojego uczenia się, i nauczyciela, który będzie towarzyszyć uczniowi w tym procesie. Model wymusza nieznaną dotychczas elastyczność w przygotowywaniu zajęć i sposobie organizowania procesu uczenia się.
W założeniach UDL uczniom daje się możliwość wyboru poziomu trudności zadania, rodzaju sposobu oceniania, treści wykonywanej pracy, narzędzi, a nawet ustalania celów uczenia się. Sprowadza się to do skrajnej indywidualizacji procesu edukacyjnego, relatywizacji poglądów i ocen, nierównorzędności zadań, odebrania nauczycielowi kontroli nad procesem nauczania i przekazania jej uczniom, czyli ostatecznie – do odejścia od obecnej formy szkoły.
Wychodząc od założeń o projektowaniu uniwersalnym, w wielu krajach w ogóle zrezygnowano z podstaw programowych, czyli jakichkolwiek usystematyzowanych wymagań. Tzw. Uniwersalne podejście do procesu kształcenia zakłada, iż podstawę programową, programy, podręczniki i inne środki edukacyjne projektuje się pod kątem uczniów „w ich pełnym spektrum zróżnicowania”. Rodzi to wiele wariantów i modyfikacji, co sprawia, że przestają być one tym, czym były dotychczas. Podstawy już nie są podstawami, skoro może być ich nieskończenie wiele! Zrezygnowano z nich w kolejnym kroku. Zapaść edukacji, tworzenie elitarnych szkół do przyszłej kadry zarządzającej niewykształconym sterowalnym społeczeństwem globalnym – to już kolejne logiczne następstwa tego pomysłu.
Warunkiem koniecznym wdrożenia tego utopijnego neomarksistowskiego projektu jest nie tylko zmiana samej szkoły, ale całego „kontynentu kulturowego”, którego szkoła jest zaledwie częścią – głoszą zwolennicy tej niezweryfikowanej pozytywnie koncepcji.
Między innymi dlatego wprowadzenie nowego podejścia do samej szkoły, bez zmiany kontekstu kulturowego, w tym systemu wartości, postaw społecznych, sposobu komunikowania się itd., nigdy nie zostanie zwieńczone sukcesem. Przeciwnie, wydatnie przyczyni się do wzmożenia frustracji, wypalenia edukacyjnego wielu nauczycieli i uczniów, nasili negatywne postawy części rodziców wobec szkoły
– czytamy w opracowaniu pt. „Uniwersalne projektowanie dla uczenia się – możliwość czy utopia?” autorstwa Agnieszki Olechowskiej, Kwartalnik „Edukacja” 2021,1.
Czubek góry lodowej
Tak więc zapis w podstawie programowej to tylko przysłowiowy czubek góry lodowej. Owa zmiana „kontekstu kulturowego”, która umożliwia akceptację projektowania uniwersalnego i zarazem je warunkuje, właśnie dokonuje się w polskiej szkole. Przejawia się poprzez rankingi szkół przyjaznych LGBTQ+, poprzez plany wprowadzenia edukacji seksualnej pod przykrywką nowego przedmiotu „wiedza o zdrowiu”, poprzez włączanie uczniów z wszelkimi niepełnosprawnościami oraz niedostosowanych społecznie do szkół masowych i likwidację szkół specjalnych, poprzez transformację cyfrową itd. – to właśnie dzięki tym kompleksowym zmianom ma być zneutralizowana negatywna postawa części rodziców i zlikwidowane poczucie frustracji nauczycieli i uczniów, które słusznie przewiduje A. Olechowska.
Celem jest porzucenie tradycyjnej edukacji i przejście w kierunku tzw. edukacji transformacyjnej, dostępnej dla wszystkich, której istotą jest inkluzja, otwarcie na różnorodność, krytycyzm, ciągła potrzeba zmian i innowacji, podważanie obowiązujących teorii naukowych i norm kulturowych, uczenie się przez całe życie. Już nie o opanowanie pewnego zakresu wiedzy i konkretnych, wymiernych umiejętności będzie chodziło w edukacji, a o płynność, mobilność, sterowalność i nastawienie na permanentne dostosowywanie się do potrzeb zmiennego rynku pracy.
Ostatnio opinia publiczna w Niemczech, które projekt inkluzji rozwijają od lat i promują na arenie Unii Europejskiej, została zaalarmowana ogłoszeniem całkowitej rezygnacji z oceniania ortografii w pracach pisemnych niemieckich uczniów. Błędy mają być wskazywane, ale w razie ich popełnienia – nawet w katastrofalnym natężeniu i wobec ich powtarzalności – nigdy nie mają być oceniane i wpływać na obniżenie oceny z całej pracy. Tamtejsze ministerstwo edukacji już pozamykało wiele szkół specjalnych, kierując falę uczniów z poważnymi niepełnosprawnościami, w tym umysłowymi, do szkół masowych oraz obniżyło standardy nauczania do minimum. Teraz będzie produkować zastępy niepiśmiennych osób, gdyż trudno ich już nazywać „uczniami”. Za chwilę a-ortograficzne pismo będzie przedstawiane jako przejaw szczególnie innowacyjnego podejścia do edukacji.
Tylko pogratulować konsekwencji w uniwersalnym projektowaniu, które musi wszak brać pod uwagę włączenie rzesz imigrantów, posługujących się językiem niemieckim w minimalnym stopniu w mowie, a często wcale – w piśmie. Dlatego również zawód „opowiadacza” święci obecnie tryumfy za Odrą, na wzór krajów islamu. Tam przez wieki jeden piśmienny „mędrzec” za pomocą obrazków i ich komentowania przekazywał informacje i tradycyjne opowieści zgromadzonym na placach tubylcom. Czy do tego zmierza polska szkoła?
Jednym z elementów tzw. usprawnień w edukacji [ujętych także w rozporządzeniu] są ETR – teksty łatwe do czytania i zrozumienia (bo taka jest jego pełna nazwa; ang. easy-to-read, w skrócie ETR). Wykaz materiałów łatwych do czytania i zrozumienia znajduje się na Zintegrowanej Platformie Integracyjnej MEN. Nauczyciel znajdzie tam także wytyczne, czyli standardy tworzenia łatwego tekstu. To długa lista wymagań, którym musi sprostać tekst – i nauczyciel – ale naczelna zasada głosi; „Zawsze postaraj się dowiedzieć jak najwięcej o uczniach, dla których przygotowujesz opracowanie oraz o ich potrzebach”. Właśnie potrzeby uczniów mają organizować cały proces dydaktyczny, a nie potrzeba przekazania wiedzy przez nauczyciela i kształtowania umiejętności uczniów.
ETR łączą następujące cechy: krótkie zdania, łatwe do zrozumienia wyrazy, brak metafor, powtarzanie pojęć, mało informacji, niestosowanie wyrazów zapożyczonych, prosty zapis graficzny, ograniczenie interpunkcji do minimum. To zaledwie część wytycznych potrzebnych, by stworzyć z tekstu literackiego umieszczonego w zestawie lektur jego uproszczony wariant. Spreparowany tekst, pozbawiony walorów literackich, infantylny i zaprzeczający istocie tworzenia literatury ma w założeniu umożliwić jego przeczytanie uczniom niepełnosprawnym intelektualnie, ale także tym, którzy zgłoszą, iż tekst oryginalny jest dla nich np. za trudny, niezrozumiały, nie mają ochoty go czytać [z sobie znanych powodów] itp.
A oto efekt dostosowania „Stepów akermańskich”:
Poeta Adam Mickiewicz jechał po stepie. Na stepie rośnie bardzo dużo roślin. Są tam trawy, kwiaty i krzewy. Poeta omijał krzewy.
Na dworze zrobiło się ciemno. Poeta niczego nie widział. Patrzył na gwiazdy. Szukał drogi. Zobaczył wreszcie jakieś światła. To błyszczała rzeka Dniestr.
Adam Mickiewicz zatrzymał się i słuchał. Było bardzo cicho. Słyszał tylko głosy zwierząt.
Poeta chciał usłyszeć głos z ojczyzny. Myślał, że ktoś go zawoła. Żeby wrócił do Polski. Ale nikt nie wołał.
Nie zdziwmy się, jeśli taka wersja słynnego sonetu Adama Mickiewicza zacznie obowiązywać wszystkich uczniów w klasie. Być może nauczyciel stwierdzi, że „potencjalnych barier” może uniknąć jedynie, stosując takie właśnie ETR-y, jako polecane wszystkim, a nie tylko uczniom z określonymi niepełnosprawnościami.
W Uzasadnieniu do zmiany rozporządzenia czytamy:
Proponowane zmiany związane z wdrożeniem metodyki projektowania uniwersalnego oraz racjonalnych usprawnień mają na celu dostarczenie nauczycielom konkretnych rozwiązań w zakresie pracy z uczniami w sposób uwzględniający zróżnicowanie ich potrzeb edukacyjnych, w tym wynikających z niepełnosprawności.
„Zróżnicowane potrzeby edukacyjne” to pojęcie na tyle szerokie, iż umożliwia jego zastosowanie wobec każdego ucznia i w każdej sytuacji. W imię dostępności, walki z dyskryminacją, zapobieganiu wykluczeniu i defaworyzacji nauczyciel będzie zmuszany do zastosowania rozwiązań, które zmienią proces dydaktyczny w jego groźną karykaturę.
Opiniując projekt rozporządzenia, warto zwrócić uwagę nie tylko na to, co usunięto z podstawy programowej, ale także na to, co do niej niepostrzeżenie dodano. Tylko eliminując toksyczne zapisy o projektowaniu uniwersalnym z preambuły, możemy zabezpieczyć polskich nauczycieli i uczniów przed destrukcją, jaka kryje się za równościowymi hasłami o szkole dostępnej dla wszystkich, zrodzonymi z ducha neomarksistowskiej inżynierii społecznej. Inaczej grozi nam likwidacja takiej oświaty, jaką znamy, i zastąpienie jej atrapą szkolnictwa. Powstanie system placówek opiekuńczych dla wszystkich, które każdego przyjmą i „włączą”, ale nikogo niczego nie nauczą.
Zaprojektowana uniwersalnie szkoła na pewno nie będzie już polską szkołą!
(Tysol)